donkey

napisał(a) o Dogville

Tendencyjny scenariusz pokazujący, że nie opłaca się pomagać ludziom, bo to nic dobrego nie przyniesie (Grace pomimo jej dobrych chęci zostaje wykorzystana),
a ten, który miał jej pomagać okazuje się słabym człowiekiem żyjącym marzeniami, a nie potrafiący zmierzyć się z prawdziwymi problemami - czyli wychodzi na to, że to naiwniak.

Fajna recenzja i fajna ocena. Nie wiadomo co fajniejsze

Bardzo fajna. Co prawda o jakimś innym filmie, ale to nie odbiera jej wartości!

Myślę, że wokół tego filmu narosło zbyt wiele nieporozumień. Trzeba z tym skończyć.

Piszesz notkę?

A powinienem?

A jak inaczej skończyć z nieporozumieniami?

Mam koncepcję na ten film, ale wielu może się nie spodobać. W swoim myśleniu o "Dogville" jadę metafizycznie, że to są relacje Chrystus, Bóg, ludzie pod wpływem Zła. Teraz boję się, że mógłbym jeszcze bardziej namieszać.

Co do Chrystusa to nie wiem. Co do kwestii rodzenia się Zła, to zgoda, o tym ten film moim zdaniem jest.

Kidman jako Chrystus - nie podoba Ci się?

A tata mafioso jako Bóg, mściwy jak cholera.

Bardzo mi się podoba. Napisz koniecznie!!!

Lapsus! Dasz radę, lapsus! Obiecuję, że specjalnie na potrzeby dyskusji pod Twoją notką zmęczę w końcu "Dogville" i poszukam w nim Chrystusa. :)

To jest bardzo dobry film i nie ma go co "męczyć", tylko trzeba obejrzeć. Choćby dla Twojego ulubionego Johna Hurta z offu.

Cśśś... jak lapsus będzie myślał, że się męczę, to będzie się czuł bardziej zobligowany. ;)